Narzędzia bazujące i korzystające z dobrodziejstw AI to oczywiście bardzo łakomy kąsek dla każdego bardziej ambitnego inwestora. Jest to szczególnie ważne teraz, a więc w momencie, kiedy pełnia możliwości tej technologii nie została jeszcze w pełni zbadana i odkryta. Może to też wzbudzać w nas pewnego rodzaju zakłopotanie dotyczące przyszłości i realnych możliwości.
Jedną z możliwości zastosowania AI jest możliwość zapewnienia sobie lepszego i bardziej przejrzystego dostępu do informacji. Można to osiągnąć dzięki coraz to nowym modelom językowym lub programom. A co gdyby stworzyć wyszukiwarkę korzystającą właśnie ze sztucznej inteligencji?
Na taki pomysł wpadli twórcy Perplexity. Miało być świeżo, miało być rewolucyjnie, a wyszło… No właśnie. Okazuje się, że założenia nijak mają się do rzeczywistości, a w zasadzie to jest gorzej, niż wielu zakładało.
Perplexity jako alternatywa dla wyszukiwarek
Perplexity to konwersacyjna wyszukiwarka treści, która swoje działanie opiera właśnie na AI, a dokładniej — duże modele językowe (LLM). Wykorzystuje ona zapytania użytkowników oraz ich kontekst do dostarczania spersonalizowanych wyników wyszukiwania. Dodatkowo wszystko to ma być podsumowane i dodatkowo uzupełniane przez źródła.
Wyszukiwarka w kolejnych swoich wersjach oferowała jeszcze kilka dodatkowych funkcjonalności. Przykładem tego może być Pages, czy konfigurowalna strona internetowa na podstawie komend i wytycznych użytkowników.
Całość więc prezentowała się całkiem ambitnie i przede wszystkim mogła zwiastować „nową jakość”. W końcu taka oferta możliwości faktycznie jest kusząca i na papierze brzmi jak coś, z czego wielu z nas chętnie by korzystało. Niestety, ale po drodze projekt ten napotkał na wiele problemów.
Problemy Perplexity
Najnowsze wieści potwierdzają, że News Corp., a więc spółka macierzysta takich serwisów jak The Wall Street Journal i New York Post, pozwał wyszukiwarkę AI Perplexity. Powodem wejścia na drogę sądową są naruszenia praw autorskich, a dokładniej „kopiowanie całych artykułów i analiz” wszystko to ma odbywać się na szeroką skalę. Nie jest to jednak jedyny zarzut, jaki kierowany jest w stronę tej wyszukiwarki.
News Corp. wskazuje też, że działania Perplexity pozwalają użytkownikom omijać linki do artykułów online. Wszystko to ma odciągać klientów od platform i oczywiście generować straty. Jakby tego było mało, to do całości zarzutów dołączono jeszcze jeden, który wydaje się najbardziej rażący.
News Corp. utrzymuje także, że Perplexity może przypisywać fakty i analizy do danych mediów zupełnie fałszywie i bezpodstawnie. Wyszukiwarka może podać nieprawdziwe informacje i wskazać, że ich źródłem są uznane i szanowane media. Czasami, jak twierdzi spółka, są to wymyślone historie i czyste kłamstwa, które absolutnie nie miały miejsca.
Sprawa jest o tyle ciekawa, że News Corp. już w lipcu 2024 roku wysłał do twórców Perplexity pisma, w których alarmuje o pewnych problemach. Wówczas nikt na to nie zareagował, a to skłoniło korporację do wejścia na drogę prawną.
W ramach pozwu News Corp. żąda od twórców Perplexity zaprzestania korzystania z ich treści oraz zniszczenia wszystkich baz danych, które oparte są o portale tej konkretnej grupy medialnej. Rzecznik firmy wprost stwierdza, że wyszukiwarka „bezwstydnie prezentuje przetworzone materiały jako bezpośredni zamiennik oryginalnego źródła”.
Czarne chmury i niejasna przyszłość
Teoretycznie Perplexity bardzo szumnie zapowiadało, że chce współpracować z dziennikarzami i dzielić się zyskami, ale jak widać, nie każdemu to wystarcza. W głównej mierze wątpliwa i bardzo kontrowersyjna jest kwestia praw autorskich i podejścia twórców do tego właśnie tematu. Nie powinno więc dziwić, że niektóre firmy reagują na takie działania bardzo alergicznie.
W obliczu tego przyszłości samego Perplexity wydaje się bardzo niejasna. Szef start-upu odpowiedzialnego za wyszukiwarkę wydaje się zaskoczony takim obrotem spraw, ale nie ma co się czarować — przypomina to raczej robienie dobrej miny do złej gry.
Pozostaje więc pytanie, czy na kolejne pozwy i batalie sądowe nie przysporzą wyszukiwarce większych problemów. W końcu kolejne kontrowersje i afery mogą zniechęcić inwestorów do współpracy, a tego raczej żaden start-up długo nie przetrzyma.